Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:10339.51 km (w terenie 1454.46 km; 14.07%)
Czas w ruchu:417:21
Średnia prędkość:23.72 km/h
Maksymalna prędkość:68.20 km/h
Suma podjazdów:4169 m
Suma kalorii:872 kcal
Liczba aktywności:115
Średnio na aktywność:89.91 km i 3h 58m
Więcej statystyk

Wkrzańska zimą

Sobota, 11 lutego 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Wycieczka
Relację dodaję z małym poślizgiem... ;)

Spotkanie pod pomnikiem Czynu Polaków o 10:00. Dotarłem na czas, chociaż na ubieraniu i szykowaniu się zeszło mi wyjątkowo dużo czasu. To jest niestety spora wada jazdy zimą. :P
Na miejscu stawili się Monter, Ruda Baśka, dosłownie chwilę później dojechał jeszcze Jaszek, którego widziałem w oddali, jak jechałem na miejsce.


Spod Trzech Orłów przez Park Kasprowicza, Arkonkę dojechaliśmy na Głębokie, gdzie spodziewaliśmy się zastać Siwobrodego. Był on już tam wcześniej, jednak skutek małego nieporozumienia postanowił wyjechać nam na przeciw. Niestety zrobił to inną drogą... ;) Po szybkim telefonie zawrócił i szybko stawił się na miejsce. Była nas już dzielna piątka, gotowa stawić czoła trudnym warunkom jakie zapanowały ostatnimi czasy w Puszczy.



Przez Wkrzańską pojechaliśmy niebieskim szlakiem, po pewnym czasie osiągając idealne, małe jeziorko. Idealne, aby trochę poszaleć na lodzie... ;)



Zabawa była przednia, poślizgi, drifty, gwałtowne próby przyspieszania z mieleniem tylnym kołem w miejscu, hamowanie z zablokowanym przodem. :D Radochy miałem co niemiara - jak tu nie kochać zimy na rowerze. Na chwilę wygłupów na lodzie dała namówić się jeszcze tylko Basia, reszta panów rozmawiała sobie, robiła trochę zdjęć i filmów i za nic na świecie nie chciała wskoczyć na rower. Ich strata... :D

Z Puszczy wyjechaliśmy w Pilchowie, gdzie Siwobrody pokazał nam miejscowe centrum sportu (chyba tak to można nazwać, co nie? :D ). Przerwa, herbatka, jedzenie, trochę Siwobrodowego pysznego soku z gumijagód który rozgrzał mnie znacznie szybciej niż dwie nakrętki gorącej herbaty z termosu. Po przerwie Siwobrody oświadczył, że dalszą część podróży sobie daruje. Próbowaliśmy namówić go jeszcze na kilka dodatkowych kilometrów ale uparł się... ;)

Pojechaliśmy lasem w stronę Bartoszewa. Początkowo totalną dziczą, później czerwonym szlakiem. W międzyczasie skręciliśmy na Grzepnicę, jadąć początkowo szlakiem, później prosto przez las bez drogi. Śnieg zakrył wszystkie nierówności więc dało się jechać. Momentami praktycznie zero śladów bytności ludzkiej, jedynie tropy zwierzyny. Dotarliśmy do Rowu Wołczkowskiego który zablokował nam drogę na wprost. Chwila przerwy na zdjęcia i pojechaliśmy (niektórzy poszli, bo było bardzo nierówno) do majaczącego w oddali mostku.



Dalsza część drogi wiodła rozjeżdżoną, płytową drogą, którą dojechaliśmy ponownie do Grzepnicy. Dalej przez Bartoszewo, Pilchowo do Szczecina. Z ekipą pożegnałem się na Głębokim, bo musiałem na 16 oddać siostrze aparat, bo na studniówkę potrzebowała.

Ekipo, dzięki za wspólną jazdę i towarzystwo. Szczególnie dla Basi i Jaszka za zdjęcia i filmy z jeziora, bo akurat Lui chciała mnie zobaczyć jeżdżącego... ;) Więc się świetnie złożyło. A... i dzięki Siwobrody za soczek. ;)

Bonus1: Relacja Jaszka

Bonus2: Relacja Siwobrodego

Goleniów

Niedziela, 29 stycznia 2012 · Komentarze(7)
Kategoria Wycieczka
Bardzo chciałem pokręcić w weekend, niestety w sobotę odpadłem i nie mogłem wybrać się z RSem na północ, więc została niedziela. Na szczęście na forum rzucono pomysł jazdy do Goleniowa i spotkania ze starym kumplem... ;) Spodobała mi się koncepcja wyprawy, dystans, tempo i planowana trasa, więc nie miałem wyboru.
Spotkanie na Moście Długim o 10.10.

Maszyna gotowa do drogi. ;)
----------------------------------------------------------
Po przyjeździe przywitałem się z Krzyśkiem (Monterem), chwilę później nadjechał Paweł (Misiacz):

----------------------------------------------------------
Okazało się, że z Mostu Długiego startujemy tylko we trzech:

----------------------------------------------------------
Na szczęście Misiacz pomyślał o mnie przed wyjazdem i przywiózł mi swoje dodatkowe ochraniacze na stopy. Jeszcze raz dzięki.
Z Mostu Długiego pojechaliśmy Energetyków, Mostem Cłowym, Przestrzenną do Dąbia gdzie spotkaliśmy kolejnych dwóch kompanów: Krzyśka (KrzysioMil) i Arka (AreG). Na dłuższe rozmowy nie było czasu, poza tym było zwyczajnie zimno, więc po przywitaniu i szybkim omówieniu dalszej traski wyruszyliśmy w drogę. Kolejnym powodem było to, że w Goleniowie "Ktoś" na nas czekał... ;)
Pojechaliśmy przez Załom, Kliniska i Rurzycę i niedaleko za nią spotkaliśmy Dornfelda, który jak się okazało, wracał z Nowogardu. My dopiero wyjechaliśmy z granic Szczecina, a on już wracał... ;)

----------------------------------------------------------
Po przerwie, wspólnej rozmowie, szybkiej herbatce pojechaliśmy dalej. Mocno dmuchało w twarz, w dodatku było "rześko" więc niestety nie mogliśmy pochwalić się oszałamiającym tempem. Dość powiedzieć, że "Ktoś" w Goleniowie musiał na nas trochę dłużej poczekać. Po wjeździe do Goleniowa szybko skierowaliśmy się w stronę dworca, gdzie czekał na nas dawno nie widziany przeze mnie Sebastian (Shrink) wraz z dwoma kumplami: Michał (Michuss) i Grzesiek (Giorginio12).
Na dworcu przywitanko, herbatka i sporo zdjęć, bo każdy chciał mieć fotografię z tak wyborową ekipą... ;)

----------------------------------------------------------
Z dworca potoczyliśmy się niedaleko, aby zregenerować nadwątlone siły solidnym kebebem u Turka. Lokal na 3 Maja bodajże, bardzo polecam bo facet nie żałuje - duża pizza turecka za 12zł dodała wszystkim sporo energii. Porcja dla takiego chudego wiórka jak ja była nawet za duża - dostałem w folii alu na wynos.
Z Goleniowa pojechaliśmy leśną drogą wzdłuż rzeki Iny:

----------------------------------------------------------
Rzeka ostatnimi czasy nieco wystąpiła z brzegów:

----------------------------------------------------------
Jadąc dalej przez las natrafiliśmy na ruiny starego młyna, niestety nie wiem gdzie dokładnie na mapie się znajduje, ale strzelam, że chyba w okolicach Stawna.

----------------------------------------------------------

----------------------------------------------------------
A tutaj ostatnia wspólna fotka bo na mrozie szybko mi bateria padła w aparacie. Nie pytajcie mnie, co oni tam zobaczyli, bo sam nie wiem i boję się pytać. :D

----------------------------------------------------------
Za Strumianami przyszło nam pożegnać się ze Sebastianem i Grześkiem, bo musieli już wracać, natomiast nasza pozostała szóstka pojechała znaną mi już trasą leśną z Sowna do Wielgowa. W międzyczasie odłączył się od nas także Michał, który przez Reptowo pojechał na Stargard. My tymczasem z Wielgowa dotoczyliśmy się do Płoni gdzie na chwilę odłączyłem się od grupy, by zobaczyć się z Lui i jej rodzinką. Ekipę dogoniłem w lesie między Płonią a Bukowym. Nie było mnie raptem 10 minut, co nie uszło uwadze chłopaków. Zapanowała radosna atmosfera, poklepywanie po plecach ze stwierdzeniami typu: "Szybko Ci to poszło..." :D Tak to już z nimi jest, sama rozumiesz Lui. ;)
Na rozjeździe tym pożegnaliśmy Arka, który pojechał w stronę Dąbia, natomiast na przedmieściach Bukowego odłączył się Krzysiek(KrzysioMil). Z Misiaczem i Monterem dojechaliśmy do Bramy Portowej, gdzie się pożegnaliśmy... ;)

Dzięki chłopaki za jazdę. ;) Dobrze było Cię znowu Seba zobaczyć i poznać Twoich kumpli. Do tego Nowogardu to jednak kawałek jest, ale mam nadzieję, że niedługo znowu się jakaś okazja do wspólnego pokręcenia trafi. :)

Trasa:


Więcej zdjęć i opisów z wycieczki:
Relacja Misiacza
Relacja Shrinka
Relacja KrzysioMila
Relacja Gregoriniego
Relacja Michussa

Kołowo, Morzyczyn, Sowno

Czwartek, 26 stycznia 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Jarek rzucił pomysł zrobienia ciekawej traski na forum RS-a, a że akurat też chciałem coś wykręcić, to się przyłączyłem. ;) Stawiłem się na parkingu Tusco na Pomorzanach o 0901, patrzę - nikogo. :( Pomyślałem, że może sobie dziś odpuścił jazdę. Ale mówię - zadzwonię i się wszystkiego dowiem. Okazało się, że mi się czas na wychodzące skończył na karcie i trza doładować. Szybko do kiosku, doładowanie, dzwonie - nie ma takiego numeru. :P Ale mówię sobie - ubrany jestem, wszystkie graty spakowane - żal czegoś nie wykręcić. Postanowiłem pojechać trasą jaką przewidział Jarek. Tymczasem zaczął padać śnieżek, temperatura była nieco niższa niż początkowo przewidywałem - jakieś -7 st.C. Traskę Reda - Podjuchy przejechałem z prędkością 33-35km/h. Już wątpiłem w powodzenie, gdy moje nadzwyczajne zdolności do tropienia w końcu się przydały - na cieniutkiej warstwie śniegu zobaczyłem świeży ślad po oponie. Oponie rowerowej, warto dodać. Pomyślałem - to musi być Jarek! Dokręciłem jeszcze, zacząłem się już wspinać w Podjuchach pod drogę pod Kołowo gdy zobaczyłem w oddali charakterystycznego Pana w niebieskiej kurteczce i odblaskowej kamizelce. Dokręciłem jeszcze, bolało mnie gardło od szybkiego oddechu na mrozie, ale jazda na dochodzenie się powiodła. Przywitaliśmy się, powoli łapałem oddech i wspinaliśmy się stopniowo pod Kołowo.

A oto Jarek (Gadbagienny) w charakterystycznym wdzianku ;)
----------------------------------------------------------
Po udanym podjeździe pod Kołowo, szybki zjeździk do Dobropola, następnie migusiem przez Stare Czarnowo do Kołbacza, gdzie po pierwszych 40km krótka przerwa.

Zima w Szczecinie (chyba Kołowo) :D
----------------------------------------------------------
Przerwa podyktowana raczej moimi marznącymi stopami, co dawało mi się we znaki także przez pozostałą część drogi. W Kołbaczu na przystanku, herbatka albo dwie i pycha ciacho od mojej Lui. ;)

Za Kołbaczem, a zima dalej nie odpuszcza.
----------------------------------------------------------
Po przerwie ciężko było się nam rozgrzać na początku, ale przynajmniej poczułem, że mam jeszcze coś takiego jak stopy. Co prawda po godzince problem powrócił, ale takie życie...
Z Kołbacza przez Jęczydół zmrożoną polną drogą z koleinami o twardości betonu i zamarzniętymi kałużami do Morzyczyna, następnie świetną asfaltową dr do Lipnik, później kolejno Grzędzice, Żarowo do Sowna, gdzie kolejna krótka przerwa (5-10 minut) na herbatę z ciastem i rozgrzanie stóp. Z Sowna pojechaliśmy przez las bardzo fajną drogą, częściowo mocno dziurawy asfalt, trochę szutru, piasku, niewielkich kamieni. Raczej nie na szosę, ale przyjemnie się jechało.

Dziurawy asfalt
----------------------------------------------------------

A tu już nie ;)
----------------------------------------------------------
Parę razy wyszło Słońce dzięki czemu temperatura podniosła się do iście tropikalnego zera stopni. Udało mi się nawet strzelić pseudoartystyczną (co mi się raczej nie zdarza) fotkę moim kalkulatorem:

----------------------------------------------------------

Heja i do przodu, bo nas noc zastanie.
----------------------------------------------------------
Z lasu planowo wyjechaliśmy w Wielgowie, dalej Dąbie, Basen Górniczy i pożegnanie przy Moście Długim. Przez miasto spokojnie, dopiero na światłach na Bramie Portowej jakiś szczyl w samochodzie zaczął się śmiać z moich profesjonalnych ocieplaczy na buty SPD zrobionych z czarnych skarpetek, to musiałem przycisnąć do 50km/h. Wyprzedzili mnie dopiero na 26 kwietnia jak się pod górkę mocno zaczęło robić, ale wtedy już się nie śmiał. :D Niech wie co i jak. :D

Dzięki Gadzik za jazdę, było naprawdę ekstra. ;) I udało się nie zabłądzić w tym lesie w końcu, wyjechaliśmy tam gdzie chcieliśmy. Do następnego... ;)

Byłbym zapomniał - trasa:

Rieth

Sobota, 14 stycznia 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Jako, że początek roku mimo sprzyjającej pogody mocno nierowerowy u mnie, postanowiłem w końcu wykręcić coś konkretniejszego, zwłaszcza, że na proponowanej wyprawie miała stawić się elita RSa. :D
Pomysł wyprawy wysunął Jarek, a na miejscu zbiórki pod pomnikiem Trzech Orłów stawili się jeszcze m.in.:
Paweł (Sarath), Krzysiek (Monter61), Tomek, Jacek (Jaszek), Piotrek.
Temperatura oscylowała w okolicach 1-2 st.C, więc poczekaliśmy jeszcze chwilę, bo miał jechać z nami jeszcze Paweł (Misiacz), ale stwierdziliśmy, że może czeka na nas koło Głębokiego. I faktycznie, po przejechaniu ścieżkami Parku Kasprowicza i Arkonki mogliśmy się już witać z Pawłem, bo jak się okazało był sporo wcześniej i nie chcąc za mocno zmarznąć, powoli toczył się do przodu. Na Głębokim odebrałem jeszcze telefon od Tomka (maltan), że mocno się spóźni. Postanowiliśmy więc, że powoli będziemy jechali do Hintersee, a on będzie próbował nas złapać. W Pilchowie dołączył do nas jeszcze Krzysiek (Siwobrody) na pięknym, stalowym rowerze marki Raleigh z trzybiegową piastą tylną. Skierowaliśmy się na północ, a poza niską temperaturą przeszkadzał też mocno porywisty wiatr. Ubrałem się odpowiednio, dokuczały mi tylko zmarznięte stopy, bo nie posiadam jeszcze ocieplaczy na espedeki. Tak czy inaczej jechało się super - sam nie wiem kiedy stuknęło 30km. Była to zasługa rozmowy z towarzyszami podróży... ;) W Hintersee zobaczyłem, że dzwonił goniący nas Tomek. Po rozmowie okazało się, że pojechał drogą nad jezioro Piaski, więc raczej by już nas nie złapał. :/
Z Hintersee leśnym duktem dojechaliśmy do celu naszej podróży - niewielkiej niemieckiej osady położonej nad Zalewem Szczecińskim. Na przystani nie zabawiliśmy długo, bo wiał bardzo mocny wiatr z mroźnej północy, więc szybko zrobiło nam się zimno. Mocny wiatr wtłoczył także masę morskiej wody do Zalewu, przez co zalana została część przybrzeżna.




W Rieth pożegnaliśmy się z dwoma Pawłami, którzy postanowili udać się jeszcze trochę na północny-zachód i skierowaliśmy się na polską stronę leśnymi ścieżkami. Mój rower na nowych slickach trochę się ślizgał, zwłaszcza w błocie, ale chyba wiem już gdzie tkwi tajemnica czerpania radości z jazdy przełajówką. :D Wystarczyło trochę mocniej dokręcić i skutkowało to pięknym buksowaniem koła. :) Jednak jak jest zbyt fajnie, to zawsze coś musi się zdarzyć. No i zdarzyło się - poczułem pływanie tyłu. Nawet bez patrzenia wiedziałem, że tylne koło traci ciśnienie. Postanowiłem jednak jechać dalej. Jak się okazało, po pierwszej szybkiej utracie powietrza, dalej dętka jakby się uszczelniła. Tym sposobem pompując oponę co 5km, dojechaliśmy do jeziora Piaski. Po drodze spotkaliśmy także Anię (vonZan), która nie mogła pojechać z nami od samego początku. Nad jeziorem Piaski szybka zmiana opon, w zasadzie praca zespołowa. Ja ściągnąłem oponę i poszedłem do jeziora zlokalizować dziurę, Jarek szukał winowajcy w oponie, Krzysiek rozpakowywał opakowanie z nową dętką. Jak w F1... ;) Zmiana trwała nieco ponad 5 minut, a to dlatego, że część ekipy powoli pojechała przodem. Niestety, pojechali oni nieco na skróty, trasą krótszą o jakieś 15km. My krążyliśmy lasami, raz asfaltowymi drogami, raz żwirowymi a czasem terenowymi drogami przeciwpożarowymi. Na drogę wyjechaliśmy ostatecznie przed Tanowem i tą samą drogą co poprzednio wróciliśmy pod Pomnik Czynu Polaków. Pewnie zastanawiacie się czemu nie ma zdjęć? Aparatu zapomniałem (a grzecznie czekał na stole obok termosu), a bateria w komórce wysiadła mi Rieth, po wykonaniu dwóch zdjęć... :P

Wielkie dzięki Towarzyszom i Towarzyszce podróży za świetną jazdę, dystans, pogaduchy i pomoc w szybkiej zmiany dętki. ;) Do następnego!

TRASA:

BONUS 1: Krótki filmik ze zmiany dętki (autorstwa Jaszka):


BONUS 2: Pozostałe relacje z wyprawy ze zdjęciami:
Relacja Misiacza, </iframe>">Relacja Jaszka.

Trening MTB

Niedziela, 27 listopada 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczka
Dzisiejszy trening w dosyć licznej grupie, nie spodziewałem się aż takiej liczby uczestników. Trenowaliśmy mocno techniczne odcinki, sporo stromych zjazdów, podjazdów i singli. Niestety przeszkadzał trochę spadający z największej zębatki kasety łańcuch - wiele podjazdów musiałem odpuścić z tego właśnie powodu. Na szczęście przerzutka już wyregulowana. ;)
Poza tym kilka zabawnych akcji podczas treningu. Najpierw spotkaliśmy na niewielkiej ścieżce parę podczas... ehem... no właśnie. I to jeszcze przy takiej temperaturze. :P Na szczęście usłyszeli nas sporo wcześniej i zdążyli się ogarnąć. Poza tym postanowiliśmy usunąć ze zbocza przewrócone podczas wichury drzewko. Było ono dosyć młode i giętkie. Najpierw wygięliśmy je próbując złamać (niestety nie udało się) a następnie puściliśmy wskutek czego "podcięło" ono kilku towarzyszy. Zresztą tutaj filmik nakręcony przez Grześka kamerą z kasku:
">film
Generalnie właściwa część zaczyna się około 45 sekundy. :P

Trening MTB

Niedziela, 20 listopada 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczka
Kolejny trening z serii Polska na rowery. Dawno mnie nie było z braku czasu, więc z formą dosyć słabo stałem :P Męczyliśmy trasę przyszłorocznego Gryfa z drużyną Gryf MTB. Generalnie traska świetna, w zasadzie sporo lepsza niż tegoroczna. Na początek zielony, na którym standardowo 10cm błotnistej mazi - po kilkuset metrach jechałem bez V-ek, bo obręcze zapaskudzone. Później kilka fajnych leśnych ścieżek z dużą ilością zdradliwych liści. Pod nimi kryły się gałęzie, korzenie i kamienie, wskutek czego rower często tańczył uślizgując się nieco. Paweł dał mi się przejechać na X-Calibrze - 29er od TREKa i teraz już wiem, że na pewno chcę kupić duże koło. Ciągle jeszcze waham się co do stajni - TREK, Cube albo Mbike, ale najbardziej skłaniam się ku LTD Pro. Może jeszcze w tym roku sobie na nowym sprzęcie pojeżdżę. :D

Zdjęcia autorstwa Pawła tutaj (sorki jeśli ktoś jest niekompatybilny z bookfejsem =) )

Trasa Gryfa 2012 (propozycja):
/

jez. Świdwie

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Wycieczka
Coś mnie nosiło od dłuższego czasu. Na rowerze czas ostatnimi czasy spędzałem tylko na trasie dom-praca i z powrotem. Naszła mnie nieodparta ochota na jakąś inną trasę. W sobotę wieczór szybki telefonik do Sławka, organizacja i postanowione.
Mieliśmy jechać jedną z naszych standardowych pętli, jednak za Tanowem przy skręcie na jezioro Świdwie szybka decyzja, zmiana planów i odbicie w lewo.
Początkowo asfaltem, później asfaltem dziurawym a na końcu piaszczystą drogą z wertepami dotarliśmy nad jezioro. Odwiedziliśmy oczywiście leśniczówkę z pomostem widokowym (działa już luneta, nie trzeba wrzucać monet!) oraz przystań nad samym jeziorem. Postanowiłem wjechać tam na rowerze (niezwykłe błyskotliwy pomysł - przyznaje) nie wziąłem jednak pod uwagę, że pomost może być wilgotny i bardzo śliski. Skutkiem było komiczne hamowanie-taniec na rowerze, na szczęście zakończone bez efektownego upadku na deski lub jeszcze bardziej efektownego wpadnięcia do wody.
Znad jeziora Świdwie pojechaliśmy drogą w nieznane wyjeżdżając w Łęgach. Stamtąd dziurawą asfaltówką przez Rzędziny i Stolec dojechaliśmy do Dobieszczyna. Skręt w lewo i niedaleko zjazdu na Zalesie przerwa. Siedzieliśmy sobie grzecznie na ściętym drzewie gdy ni stąd ni zowąd tuż obok nas przebiegło stado saren. Obaj wykrzyknęliśmy coś z zaskoczenia płosząc zwierzęta. Jedna z saren spanikowała tak niefortunnie, że skręciła wprost w metalową siatkę tamtejszej szkółki leśnej ze świeżo zasadzonymi drzewami. Na szczęście nie zaplątała się w nią, bo nie uśmiechałoby nam się wyplątywać wierzgającego zwierzęcia. Tak czy inaczej podniosła się i pogoniła za resztą stada.
Pozostała część trasy bez nadzwyczajnych incydentów - Tanowo > Pilchowo > Głębokie > Szczecin.

Hintersee, Rothenklempenow, Blankensee

Niedziela, 4 września 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczka
Dziś niby pętelka treningowa, ale spokojniejszym tempem... ;)
Gdzieś w okolicach Dobieszczyna spotkałem grupę kolarką w składzie Basia, Paweł (Misiacz), Adrian (Gryf) i Piotrek... ;) Chwilkę pogadalim i się rozjechalim w dwie strony. ;P Następnym razem dajcie znać, jak będziecie gdzieś jechać.
Wracając nazbierałem dzikich gruszek, powoli dojrzewają. Niemcy masę tego przy drogach mają, małe owoce, ale nie wypada narzekać.

Przy okazji pękło pierwsze 10000km mojego Levela. :D

Wiatraczny szlak i do Lui

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Wycieczka
Najpierw pętla ze Sławkiem:

Nie wiem co to jest, ale zawsze jak jedziemy razem z nim tą traskę, to mam lenia... :D Jakoś tak się nie chce szybko jechać, wiatr wieje w twarz. Jak zwykle pogadalim, pospieralim się, pokłócilim i pogodzilim... :D
Po przyjeździe do domu zjadłem, przesmarowałem łańcuch olejem bo mocno kropiło i pojechałem do Lui... :D