Coroczna impreza zorganizowana przez Rowerowy Szczecin.
Osobiście postanowiłem pojechać aż do Stargardu i tam przyłączyć się do startującej ekipy:
Poznałem tam Pawła (Oclahomapl) z którym dane już mi było wcześniej jeździć (np. całkiem sprawna jazda na Maratonie dookoła Miedwia 2011 do czasu aż nie złapałem kapcia)
Do granic Szczecina jazda pod eskortą policji, dalej, o zgrozo, już bez. Jak wygląda Szosa Stargardzka na trasie Płonia-Kijewo większość pewnie wie - 2-3 pasy ruchu i 80km/h. W Płoni dołączyła Lui i tak sobie jechaliśmy.
Na każdym przystanku musiałem dokręcać jej lewe ramie korby, bo wyrobione mocowanie na kwadrat było... :P Coś z tym trzeba będzie zrobić.
Dokładnie przy Basenie Górniczym jakiś facet złapał kapcia. Nie wiedział jak zmienić dętkę. Jechałem jako jeden z ostatnich w peletonie i Gryf (oficjalnie jako osoba eskortująca) poprosił mnie żebym mu pomógł, bo sam musi jechać dalej z tyłu kolumny. Pan stwierdził, że wyjechał już domu ze Zdroi na flaku - wiedział o usterce wcześniej ale "myślał, że da radę jechać". Starałem się szybko załatwić sprawę, ale kolec jakiegoś krzewu zrobił w dętce dwie dziury. Poza tym po załatwieniu sprawy i założeniu koła okazało się że V-ki obcierają mocno o tylną oponę... :/ Na moją propozycję żeby rozpiąć tylny hamulec Pan skwitował to przerażonym "Ale jak to tak, bez hamulców mam jechać?" Ja mówię, że przecież ma przedni, a on (uwaga tekst dnia): "Ale przednim nie wolno hamować!" Jak przestałem się śmiać, to oznajmiłem nieco obrażonemu moim śmiechem Panu, żeby w wolnej chwili potrenował hamowanie przodem. Swoją drogą gdyby nie przód, to w ruchu ulicznym już ze 2-3 razy bym zaliczył bardzo ciężkie wypadki - o konsekwencjach wolę nie myśleć... :/
Z trącym o oponę hamulcem (swoją drogą kilkanaście km takiej jazdy i można oponę z boku przetrzeć) dojechaliśmy na plac Lotników o 1203. Szybko odnalazłem Lui i kilku znajomych w tłumie ludzi:
Przejazd ulicami Szczecina przyjemny, choć niektórzy niedzielni rowerzyści w ogóle nie ogarniali jazdy na rowerze - jazda zygzakiem, ostre i niepotrzebne hamowania, zatrzymywanie się na środku ulicy. Obyło się bez strat (choć Lui miała kolizję z jakąś kobietą).
Reakcje ludzi skrajnie różne. Wiele osób machało, pokazywało nas małym dzieciom, pytało co to za akcja, ale też wygrażało nam pięściami, słało niecenzuralne epitety pod naszym adresem, o fakach nie wspomnę. Przodowali zniecierpliwieni kierowcy ofc... ;) Dzień w dzień są korki przez samochodziarzy, jak raz jego powodem zostali rowerzyści, to wielkie halo.
Na Trasie Zamkowej robiono nam zdjęcia lotnicze. Robił je p. Cezary Skórka - link do zdjęć:
Opis linkaA tutaj te pechowe ramie korby, które co kwadrans nie dawało mi spokoju:
Różne źródła różnie podają, ale było nas od 2000 do 3000 podobno ;)