Wpisy archiwalne w kategorii

101-200km

Dystans całkowity:1735.27 km (w terenie 115.00 km; 6.63%)
Czas w ruchu:63:18
Średnia prędkość:25.72 km/h
Maksymalna prędkość:66.58 km/h
Suma podjazdów:1384 m
Suma kalorii:245 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:123.95 km i 4h 52m
Więcej statystyk

Opolskie z premedytacją

Czwartek, 15 listopada 2012 · Komentarze(2)
Ostatnio, w sumie przez przypadek, odwiedziłem woj. wielkopolskie, ponieważ w ostatniej chwili postanowiłem dodać trochę km do trasy. Tym razem miało być prawie 180km, ale jechało mi się tak ciężko, że postanowiłem skrócić trasę do 130. Wyszło więcej, bo (ponownie) trochę błądziłem.

Trasa:


Wyglądała ona mniej więcej tak, ale pewny nie jestem. Najpierw do Oławy bocznymi drogami o różnej jakości asfaltu. Ruch minimalny, słonecznie ale chłodno. Raz musiałem się tylko zatrzymać i przestawić siodełko na poprzednią pozycję, bo w ciągu tygodnia zupełnie niepotrzebnie zmieniałem ustawienia. Oława średnio mi przypadła do gustu, jakieś takie zaniedbane miasto. Dużo DDRek słabej jakości, bez jakiejkolwiek zielonej fali na skrzyżowaniach, przez co na każdym musiałem się zatrzymywać i czekać po minucie :/
Z Oławy do Brzegu krajówką, ale ruch niewielki i dosyć szerokie, asfaltowe pobocze, więc w miarę komfortowo.
Sam Brzeg nawet mi się spodobał, no może poza zaniedbanym ratuszem na rynku. Gdyby go odnowić byłby całkiem ładny.








Zdjęcie dla kogoś kto lubi mosty ;)




Pierwotnie z Brzegu miałem jechać dalej na południowy-wschód i Odrę przekroczyć w okolicach Lewina Brzeskiego, ale tak jak wspomniałem wcześniej jechało mi się jakoś tak ciężko, leniwie, skróciłem więc trasę i Odrę przekroczyłem w Brzegu właśnie.

Z Brzegu do Rogalic trwa remont drogi krajowej i obowiązywał ruch wahadłowy. Oczywiście, żeby kierowcy z naprzeciwka nie musieli za długo czekać, musiałem pokonać odcinek sprawnie. Postanowiłem puścić ciężarówkę stojącą za mną przodem i ruszyłem za nią. Dzięki temu odcinek 11km pokonałem z prędkościami 50-60km/h. Miny robotników bezcenne :D
W Rogalicach odbiłem na północny wschód na drogę powiatową parszywej jakości. Wytrzęsło mnie nieźle. W Biskupicach Oławskich źle pojechałem i dołożyłem sobie lekko licząc jakieś 10km. Całe szczęście, że most na tej drodze był zamknięty dla samochodów i pokonałem jakieś 25km zupełnie sam po świetnym asfalcie. Przez godzinę nie spotkałem nikogo. Tak to można jeździć... ;)
Dojechałem w końcu do Jelcza-Laskowic gdzie pobłądziłem. Samo miasto ładne i zadbane, widać było po domach, że ludzie raczej zamożni.
Z Jelcza-Laskowic do Kamieńca Wrocławskiego drogą wojewódzką. Niezbyt szeroka i dosyć ruchliwa. Tuż za Kamieńcem skręciłem w lewo na budowaną dopiero nową przeprawę nad rozlewiskiem Odry i Oławy. Okazało się, że jest już przejezdna i tym sposobem pokonałem kolejne 10km zupełnie sam ;) Budowla ładna, dwa pasy ruchu i do tego asfaltowa DDRka za ekranami dźwiękochłonnymi. No i kilkanaście mostów nad rozlewiskami. Przez to, że pojechałem tą drogą nadłożyłem jakieś 8-10km, ale akurat tego nie żałuje.

Wzgórza Strzelińskie

Sobota, 20 października 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Teren, Trening, 101-200km
Ostry wycisk na treningu. Postanowiłem być oryginalny i do Strzelina dojechałem rowerem a nie ciapągiem... ;) W terenie rozwałka konkretna. O dziwno mimo ton błota Vki spisywały się bez większych zastrzeżeń. Trasy baardzo fajne, sporo technicznych zjazdów i podjazdów, kilka szybkich singli i to czego brakuje w Szczecinie, czyli wielkie, ostre kamulce na których można rozciąć oponę. Do tego wielkie, gładkie kamulce, z których ześlizgiwały się opony. No i do tego wzgórza o względnej wysokości 200-250m. Czyli podjazdy trwające po 15 i więcej minut... :D Już nie mogę się doczekać jakiegoś wypadu w góry. ;)
Powrót już mocno okrojoną ekipą. Szybko pojawił się kryzys, bo w pewnym momencie prawie nic nie jadłem. A chłopaki nie dawali taryfy ulgowej - na asfalcie prędkości 30-40kmph na terenowych oponach! Kryłem się z tyłu jak tylko mogłem... :D

Święto Cykliczne

Niedziela, 27 maja 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 101-200km, Wycieczka
Coroczna impreza zorganizowana przez Rowerowy Szczecin.
Osobiście postanowiłem pojechać aż do Stargardu i tam przyłączyć się do startującej ekipy:

Poznałem tam Pawła (Oclahomapl) z którym dane już mi było wcześniej jeździć (np. całkiem sprawna jazda na Maratonie dookoła Miedwia 2011 do czasu aż nie złapałem kapcia)
Do granic Szczecina jazda pod eskortą policji, dalej, o zgrozo, już bez. Jak wygląda Szosa Stargardzka na trasie Płonia-Kijewo większość pewnie wie - 2-3 pasy ruchu i 80km/h. W Płoni dołączyła Lui i tak sobie jechaliśmy.

Na każdym przystanku musiałem dokręcać jej lewe ramie korby, bo wyrobione mocowanie na kwadrat było... :P Coś z tym trzeba będzie zrobić.

Dokładnie przy Basenie Górniczym jakiś facet złapał kapcia. Nie wiedział jak zmienić dętkę. Jechałem jako jeden z ostatnich w peletonie i Gryf (oficjalnie jako osoba eskortująca) poprosił mnie żebym mu pomógł, bo sam musi jechać dalej z tyłu kolumny. Pan stwierdził, że wyjechał już domu ze Zdroi na flaku - wiedział o usterce wcześniej ale "myślał, że da radę jechać". Starałem się szybko załatwić sprawę, ale kolec jakiegoś krzewu zrobił w dętce dwie dziury. Poza tym po załatwieniu sprawy i założeniu koła okazało się że V-ki obcierają mocno o tylną oponę... :/ Na moją propozycję żeby rozpiąć tylny hamulec Pan skwitował to przerażonym "Ale jak to tak, bez hamulców mam jechać?" Ja mówię, że przecież ma przedni, a on (uwaga tekst dnia): "Ale przednim nie wolno hamować!" Jak przestałem się śmiać, to oznajmiłem nieco obrażonemu moim śmiechem Panu, żeby w wolnej chwili potrenował hamowanie przodem. Swoją drogą gdyby nie przód, to w ruchu ulicznym już ze 2-3 razy bym zaliczył bardzo ciężkie wypadki - o konsekwencjach wolę nie myśleć... :/
Z trącym o oponę hamulcem (swoją drogą kilkanaście km takiej jazdy i można oponę z boku przetrzeć) dojechaliśmy na plac Lotników o 1203. Szybko odnalazłem Lui i kilku znajomych w tłumie ludzi:




Przejazd ulicami Szczecina przyjemny, choć niektórzy niedzielni rowerzyści w ogóle nie ogarniali jazdy na rowerze - jazda zygzakiem, ostre i niepotrzebne hamowania, zatrzymywanie się na środku ulicy. Obyło się bez strat (choć Lui miała kolizję z jakąś kobietą).
Reakcje ludzi skrajnie różne. Wiele osób machało, pokazywało nas małym dzieciom, pytało co to za akcja, ale też wygrażało nam pięściami, słało niecenzuralne epitety pod naszym adresem, o fakach nie wspomnę. Przodowali zniecierpliwieni kierowcy ofc... ;) Dzień w dzień są korki przez samochodziarzy, jak raz jego powodem zostali rowerzyści, to wielkie halo.

Na Trasie Zamkowej robiono nam zdjęcia lotnicze. Robił je p. Cezary Skórka - link do zdjęć:
Opis linka

A tutaj te pechowe ramie korby, które co kwadrans nie dawało mi spokoju:


Różne źródła różnie podają, ale było nas od 2000 do 3000 podobno ;)

Do Lui

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Do Lui tym razem przez Schwedt... ;)

Trasa:


Do granicy przez Kołbaskowo, później w Neurochlitz na Oder-Naise Radweg. Bardzo ciepło, powiedziałbym nawet, że gorąco :D Do samego Schwedt dosyć mocnym tempem, choć słaby wiaterek minimalnie pomagał.

Kościół w Mescherin


Pierwsza przerwa za Ognicą. Dwa fajne, dosyć długie podjazdy za Ognicą i przed Widuchową. W Gryfinie kupiłem dodatkowy litr wody. Od Gryfina na wschód drogą powiatową do starej "trójki" i dalej standardowo do Płoni.

I tak kilkaset kilometrów na południe można jechać (wierzcie, może się znudzić):




Niedaleko Schwedt:

Krugsdorf, Torgelow, Ueckermunde

Piątek, 27 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Trasa:


Z domu wyjechałem przed 10. Najpierw przez Buk do Niemiec, trasą identyczną jak kiedyś, gdy jechaliśmy bardzo liczną ekipą do osady Wkrzan w Torgelow... ;)

Jezioro Kleiner See koło Koblenz:


Martwy, zalany przez wodę las (Koblenz):


Mausoleu von Eickstedt (Koblenz):


Pora karmienia (Koblenz):

---------------------------------------------------------------------------------

Później dalej na zachód przez małe wioseczki aż do głównej drogi Pasewalk - Torgelow. Wcześniej wszędzie idealnie równe asfalty ze szczątkowym ruchem, tu duży ruch, ale mnie to nie dotyczyło, bo wiedzie tamtędy asfaltowa droga rowerowa do samego Ueckermunde... ;) W ogóle Ci Niemcy to łebski naród - my pakujemy się w elektrownie atomowe, a oni w darmową energię:



---------------------------------------------------------------------------------
Gdzieś przeczytałem ciekawostkę, że elektrownie atomowe wcale nie są tak przyszłościowe jak się mówi, ponieważ przy obecnych tendencjach budowy elektrowni węglowych i atomowych, to uran (jako paliwo) skończy się szybciej od węgla kamiennego! Jak przełoży się to na ceny surowca i ostatecznie na ceny energii chyba nie muszę pisać. A ogniwa słoneczne, kolektory i farmy wiatrowe powstają w Niemczech jak grzyby po deszczu - jest to efekt rządowych dopłat... ;)

Pierwszy postój nie licząc postoi na zdjęcia w Eggesin na tamtejszym rynku. Zdjęcia, ryż, picie, opalanko w grzejącym słońcu i jazda dalej.

---------------------------------------------------------------------------------

Dalej DDRem do Ueckermunde - przyjemna, letniskowa mieścina nad Stettiner Haff. Sporo remontów przed sezonem, ruch wahadłowy, ale mnie na rowerze to nie dotyczyło.






---------------------------------------------------------------------------------
Z Ueckermunde trasą rowerową dookoła Zalewu Szczecińskiego


Kilka kilometrów dalej zmiana na trasę Odra-Nysa. Jeden z moich ulubionych etapów od Bellin przez Warsin do Rieth - piękna pogoda, idealnie równa, asfaltowa droga rowerowa przez lasy i pola, niedaleko z lewej Zalew Szczeciński. Dookoła sporo ptaków, mew, kaczek z młodymi, wszystko zielone budzi się do życia. Czułem się rewelacyjnie, uśmiechałem się sam do siebie... ;)
Punkt widokowy niedaleko Rieth:

Kuter rybacki w Rieth:


Dalej standardowo lasem do Hintersee i dalej oklepaną i nudną drogą przez granicę, Dobieszczyn, Tanowo do Szczecina... ;)

Do Lui

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Stat, 101-200km
Miało być przez Mescherin do Gryfina i dalej do Lui, ale w Kołbaskowie tablice informacyjne przypomniały mi że most Mescherin-Gryfino jest rozebrany :P
Cofnąłem się do ronda Hakena i dalej do Podjuch i przez Puszczę Bukową asflatem... ;) W Starym Czarnowie takie dzieło sztuki nowoczesnej przyuważyłem:



Niech mi ktoś spróbuje wmówić, że pieniądze szczęścia nie dają... :P

Do babci w Policach przez Nowe Warpno i Trzebież

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Miałem podskoczyć do babci, odwiedzić ją i kilka rzeczy podrzucić. Umówiłem się smsowo (babcia nie słyszy) że będę o 12, więc skoro tyle czasu z rana, to stwierdziłem, że nie muszę jechać do niej najprostszą drogą... ;)

Trasa:


Odcinek od Dobrej do Rzędzin nową drogą rowerową. Równiutko, cicho i spokojnie. Końcowy etap dopiero w budowie, więc jechałem piaskiem - przełaj... ;) Od Rzędzin do Nowego Warpna drogą teoretycznie asfaltową, a w praktyce dalej przełaj. Koła 26", cienkie opony napompowane do 6,5atm, więc nieźle mnie wytrzęsło. ;p

Nowe Warpno
(a tata mówił - nie rób zdjęć podczas jazdy tym biednym aparatem w komórce - nie posłuchałem :p)

Nowego Warpna cd:



Będą rybki ;)



Chciałem jeszcze cyknąć zdjęcie Riether Werden, czyli słynnej, bezludnej, opuszczonej wyspy którą szczecińscy rowerzyści często fotografują z Rieth. Na jednym z pomostów 7 albo 8-letni chłopiec łowił ryby, zapytałem więc czy jest jakieś dobre miejsce do zrobienia tego zdjęcia. Tłumaczył mniej - więcej tak: "Musi pan pojechać tą drogą, i koło domu mojej cioci skręcić w prawo, i tam będzie takie miejsce." Inaczej wytłumaczyć nie umiał, a ja ni w ząb nie wiedziałem gdzie mieszka jego ciocia :P Czas naglił więc odpuściłem.

Jest i Trzebież:


Do babci dojechałem o 12:12, ale nie była zła, gdy wyjaśniłem którędy jechałem ;) Upiekła mi megasmaczne, kruche, maślane ciasteczka. Obejrzałem kwalifikacje do GP Bahrajnu, trochę pogadałem, zjadłem obiad i ok. 16 pojechałem do domu... ;) Tym razem prostszą drogą przez Siedlce i Leśno Górne.

Prenzlau

Poniedziałek, 16 kwietnia 2012 · Komentarze(6)
Kategoria Wycieczka, 101-200km
Prenzlau chciałem odwiedzić już dawno, ale jakoś nie było okazji. Szkoda, że nie wiedziałem, bo kilka dni wcześniej dwóch Pawłów (Sargath i Axis) przejechali całkiem podobną trasę wraz ze zwiedzaniem Prenzlau właśnie.

Wyjechać miałem przed 10, ale wynikło kilka nieprzewidzianych i denerwujących spraw i koniec końców wyruszyłem po 13.

Trasa:


Do Niemiec wjechałem przez Warnik, następnie Krackow i Penkun. Szybka fotka kościoła i jazda dalej.

------------------------------------------------------------------------------

Kościół w Sommersdorf

------------------------------------------------------------------------------

Pierwsza krótka przerwa na ryż w Schmolln





------------------------------------------------------------------------------

Generalnie od Penkun jechało się bardzo ciężko, wiał ukośny północno-wschodni, bardzo silny wiatr. Prędkości oscylowały w granicach 20-24km/h na prostych. Do tego masa odkrytych terenów, pól. Zacząłem się zastanawiać, czy wrócę przed zmrokiem do domu. Gdy w końcu dojechałem do Prenzlau, byłem już nieźle zmęczony.

Prenzlau posiada świetną, zabytkową zabudowę, a nawet jeśli stawia się nowe budynki, to tak, aby stylem nie odbiegały mocno od pozostałych. Tam nikt nie wpadł na genialny pomysł stawiania bloków albo tras szybkiego ruchu dookoła zabytków (vide nasza Baszta Panieńska i Zamek Książąt Pomorskich).

Uliczki w Prenzlau









------------------------------------------------------------------------------

Park

------------------------------------------------------------------------------

Baszta i brama wjazdowa - pozostałości dawnego systemu obrony miasta. Spora część murów jest dobrze utrzymana i można się swobodnie po niej przechadzać.



------------------------------------------------------------------------------

Kościół Najświętszej Marii Panny w Prenzlau






Pomnik Marcina Lutra - niemieckiego reformatora religijnego

------------------------------------------------------------------------------

Kościół Świętego Ducha w Pranzlau



------------------------------------------------------------------------------

Wieża Środkowa

------------------------------------------------------------------------------

Nawet komenda / komisariat policji jakoś tak ładnie wygląda ;)

------------------------------------------------------------------------------

Czas naglił, więc nie zabawiłem w Prenzlau długo - do nadrobienia w przyszłości. Dalej pojechałem do Pasewalku na półnoć, ponownie walcząc z ukośnym wiatrem. Bywało niebezpiecznie, bo trasa była nieco bardziej ruchliwa niż się spodziewałem, a ja walczyłem z wiatrem z boku jadąc nieco zygzakiem. Liczyłem na jakąś drogę rowerową, ale na tej trasie nie ma żadnej, dopiero 3-4km przed samym Pasewalkiem jest twór z kostki. Mimo tego że nie jechałem przy prawej krawędzi jezdni, niemieccy kierowcy okazali się wyrozumiali i odpowiedzialni - jak zwykle. Za to "nasi" również nie zawiedli: W Blindow, niewielkiej wioseczce kilka kilometrów za Prenzlau władze zbudowały wysepki na środku jezdni celem spowolnienia ruchu samochodów na terenie zabudowanym. Jednak taki jeden, mimo że było wąsko, musiał swoje cztery lit... koła wcisnąć. Już miałem zamiar pozdrowić go środkowym palcem, gdy zobaczyłem blachy - ZKA. Machnąłem tylko ręką zrezygnowany... ;)
W Goritz druga i ostatnia przerwa na ryż. Trochę się bałem, że mnie odetnie, bo został mi jeszcze tylko batonik.
Do Pasewalku bez ekscesów i ciekawostek.
W Pasewalku pierwotnie chciałem również trochę pozwiedzać i przypomnieć sobie okolicę, ale było późno, więc sobie darowałem. Po wyjeździe z miasta wiatr zaczął w końcu pomagać. Wiał bardziej z boku niż z tyłu, ale mi wystarczyło że nie przeszkadzał... ;) Żądza prędkości i z licznika nie znikała 3 z przodu, a nierzadko pojawiały się 4 i 5... ;) W okolicach Rosow i Locknitz wiatr jakby osłabł - jak na złość. Za Locknitz skręciłem na Plowen, bo nie lubię tamtego odcinka. Za wioską źle skręciłem i wyjechałem na tą samą drogę (104) jakieś 3km dalej :D Great...
Od Skarbimierzyc ładny zjazd do Mierzyna i Szczecina, więc prędkości też były "satysfakcjonujące". Przynajmniej kierowcy nie musieli się fatygować z wyprzedzaniem.

V Max: 66,56km/h osiągnięta na odcinku Ladenthin-Nadrensee - nieco z wiatrem i z niedużej górki.

Liczba dnia: 213 - ilość wiatraków widocznych z pewnego wzniesienia między Schmolln a Randowtal. Widok niesamowity...

Nigdy wcześniej nie widziałem Borsuka, szkoda tylko że potrącony i martwy. Piękne futro...