Kołowo, Morzyczyn, Sowno
Czwartek, 26 stycznia 2012
· Komentarze(5)
Jarek rzucił pomysł zrobienia ciekawej traski na forum RS-a, a że akurat też chciałem coś wykręcić, to się przyłączyłem. ;) Stawiłem się na parkingu Tusco na Pomorzanach o 0901, patrzę - nikogo. :( Pomyślałem, że może sobie dziś odpuścił jazdę. Ale mówię - zadzwonię i się wszystkiego dowiem. Okazało się, że mi się czas na wychodzące skończył na karcie i trza doładować. Szybko do kiosku, doładowanie, dzwonie - nie ma takiego numeru. :P Ale mówię sobie - ubrany jestem, wszystkie graty spakowane - żal czegoś nie wykręcić. Postanowiłem pojechać trasą jaką przewidział Jarek. Tymczasem zaczął padać śnieżek, temperatura była nieco niższa niż początkowo przewidywałem - jakieś -7 st.C. Traskę Reda - Podjuchy przejechałem z prędkością 33-35km/h. Już wątpiłem w powodzenie, gdy moje nadzwyczajne zdolności do tropienia w końcu się przydały - na cieniutkiej warstwie śniegu zobaczyłem świeży ślad po oponie. Oponie rowerowej, warto dodać. Pomyślałem - to musi być Jarek! Dokręciłem jeszcze, zacząłem się już wspinać w Podjuchach pod drogę pod Kołowo gdy zobaczyłem w oddali charakterystycznego Pana w niebieskiej kurteczce i odblaskowej kamizelce. Dokręciłem jeszcze, bolało mnie gardło od szybkiego oddechu na mrozie, ale jazda na dochodzenie się powiodła. Przywitaliśmy się, powoli łapałem oddech i wspinaliśmy się stopniowo pod Kołowo.
A oto Jarek (Gadbagienny) w charakterystycznym wdzianku ;)
----------------------------------------------------------
Po udanym podjeździe pod Kołowo, szybki zjeździk do Dobropola, następnie migusiem przez Stare Czarnowo do Kołbacza, gdzie po pierwszych 40km krótka przerwa.
Zima w Szczecinie (chyba Kołowo) :D
----------------------------------------------------------
Przerwa podyktowana raczej moimi marznącymi stopami, co dawało mi się we znaki także przez pozostałą część drogi. W Kołbaczu na przystanku, herbatka albo dwie i pycha ciacho od mojej Lui. ;)
Za Kołbaczem, a zima dalej nie odpuszcza.
----------------------------------------------------------
Po przerwie ciężko było się nam rozgrzać na początku, ale przynajmniej poczułem, że mam jeszcze coś takiego jak stopy. Co prawda po godzince problem powrócił, ale takie życie...
Z Kołbacza przez Jęczydół zmrożoną polną drogą z koleinami o twardości betonu i zamarzniętymi kałużami do Morzyczyna, następnie świetną asfaltową dr do Lipnik, później kolejno Grzędzice, Żarowo do Sowna, gdzie kolejna krótka przerwa (5-10 minut) na herbatę z ciastem i rozgrzanie stóp. Z Sowna pojechaliśmy przez las bardzo fajną drogą, częściowo mocno dziurawy asfalt, trochę szutru, piasku, niewielkich kamieni. Raczej nie na szosę, ale przyjemnie się jechało.
Dziurawy asfalt
----------------------------------------------------------
A tu już nie ;)
----------------------------------------------------------
Parę razy wyszło Słońce dzięki czemu temperatura podniosła się do iście tropikalnego zera stopni. Udało mi się nawet strzelić pseudoartystyczną (co mi się raczej nie zdarza) fotkę moim kalkulatorem:
----------------------------------------------------------
Heja i do przodu, bo nas noc zastanie.
----------------------------------------------------------
Z lasu planowo wyjechaliśmy w Wielgowie, dalej Dąbie, Basen Górniczy i pożegnanie przy Moście Długim. Przez miasto spokojnie, dopiero na światłach na Bramie Portowej jakiś szczyl w samochodzie zaczął się śmiać z moich profesjonalnych ocieplaczy na buty SPD zrobionych z czarnych skarpetek, to musiałem przycisnąć do 50km/h. Wyprzedzili mnie dopiero na 26 kwietnia jak się pod górkę mocno zaczęło robić, ale wtedy już się nie śmiał. :D Niech wie co i jak. :D
Dzięki Gadzik za jazdę, było naprawdę ekstra. ;) I udało się nie zabłądzić w tym lesie w końcu, wyjechaliśmy tam gdzie chcieliśmy. Do następnego... ;)
Byłbym zapomniał - trasa:
A oto Jarek (Gadbagienny) w charakterystycznym wdzianku ;)
----------------------------------------------------------
Po udanym podjeździe pod Kołowo, szybki zjeździk do Dobropola, następnie migusiem przez Stare Czarnowo do Kołbacza, gdzie po pierwszych 40km krótka przerwa.
Zima w Szczecinie (chyba Kołowo) :D
----------------------------------------------------------
Przerwa podyktowana raczej moimi marznącymi stopami, co dawało mi się we znaki także przez pozostałą część drogi. W Kołbaczu na przystanku, herbatka albo dwie i pycha ciacho od mojej Lui. ;)
Za Kołbaczem, a zima dalej nie odpuszcza.
----------------------------------------------------------
Po przerwie ciężko było się nam rozgrzać na początku, ale przynajmniej poczułem, że mam jeszcze coś takiego jak stopy. Co prawda po godzince problem powrócił, ale takie życie...
Z Kołbacza przez Jęczydół zmrożoną polną drogą z koleinami o twardości betonu i zamarzniętymi kałużami do Morzyczyna, następnie świetną asfaltową dr do Lipnik, później kolejno Grzędzice, Żarowo do Sowna, gdzie kolejna krótka przerwa (5-10 minut) na herbatę z ciastem i rozgrzanie stóp. Z Sowna pojechaliśmy przez las bardzo fajną drogą, częściowo mocno dziurawy asfalt, trochę szutru, piasku, niewielkich kamieni. Raczej nie na szosę, ale przyjemnie się jechało.
Dziurawy asfalt
----------------------------------------------------------
A tu już nie ;)
----------------------------------------------------------
Parę razy wyszło Słońce dzięki czemu temperatura podniosła się do iście tropikalnego zera stopni. Udało mi się nawet strzelić pseudoartystyczną (co mi się raczej nie zdarza) fotkę moim kalkulatorem:
----------------------------------------------------------
Heja i do przodu, bo nas noc zastanie.
----------------------------------------------------------
Z lasu planowo wyjechaliśmy w Wielgowie, dalej Dąbie, Basen Górniczy i pożegnanie przy Moście Długim. Przez miasto spokojnie, dopiero na światłach na Bramie Portowej jakiś szczyl w samochodzie zaczął się śmiać z moich profesjonalnych ocieplaczy na buty SPD zrobionych z czarnych skarpetek, to musiałem przycisnąć do 50km/h. Wyprzedzili mnie dopiero na 26 kwietnia jak się pod górkę mocno zaczęło robić, ale wtedy już się nie śmiał. :D Niech wie co i jak. :D
Dzięki Gadzik za jazdę, było naprawdę ekstra. ;) I udało się nie zabłądzić w tym lesie w końcu, wyjechaliśmy tam gdzie chcieliśmy. Do następnego... ;)
Byłbym zapomniał - trasa: