Rieth
Sobota, 14 stycznia 2012
· Komentarze(4)
Jako, że początek roku mimo sprzyjającej pogody mocno nierowerowy u mnie, postanowiłem w końcu wykręcić coś konkretniejszego, zwłaszcza, że na proponowanej wyprawie miała stawić się elita RSa. :D
Pomysł wyprawy wysunął Jarek, a na miejscu zbiórki pod pomnikiem Trzech Orłów stawili się jeszcze m.in.:
Paweł (Sarath), Krzysiek (Monter61), Tomek, Jacek (Jaszek), Piotrek.
Temperatura oscylowała w okolicach 1-2 st.C, więc poczekaliśmy jeszcze chwilę, bo miał jechać z nami jeszcze Paweł (Misiacz), ale stwierdziliśmy, że może czeka na nas koło Głębokiego. I faktycznie, po przejechaniu ścieżkami Parku Kasprowicza i Arkonki mogliśmy się już witać z Pawłem, bo jak się okazało był sporo wcześniej i nie chcąc za mocno zmarznąć, powoli toczył się do przodu. Na Głębokim odebrałem jeszcze telefon od Tomka (maltan), że mocno się spóźni. Postanowiliśmy więc, że powoli będziemy jechali do Hintersee, a on będzie próbował nas złapać. W Pilchowie dołączył do nas jeszcze Krzysiek (Siwobrody) na pięknym, stalowym rowerze marki Raleigh z trzybiegową piastą tylną. Skierowaliśmy się na północ, a poza niską temperaturą przeszkadzał też mocno porywisty wiatr. Ubrałem się odpowiednio, dokuczały mi tylko zmarznięte stopy, bo nie posiadam jeszcze ocieplaczy na espedeki. Tak czy inaczej jechało się super - sam nie wiem kiedy stuknęło 30km. Była to zasługa rozmowy z towarzyszami podróży... ;) W Hintersee zobaczyłem, że dzwonił goniący nas Tomek. Po rozmowie okazało się, że pojechał drogą nad jezioro Piaski, więc raczej by już nas nie złapał. :/
Z Hintersee leśnym duktem dojechaliśmy do celu naszej podróży - niewielkiej niemieckiej osady położonej nad Zalewem Szczecińskim. Na przystani nie zabawiliśmy długo, bo wiał bardzo mocny wiatr z mroźnej północy, więc szybko zrobiło nam się zimno. Mocny wiatr wtłoczył także masę morskiej wody do Zalewu, przez co zalana została część przybrzeżna.
W Rieth pożegnaliśmy się z dwoma Pawłami, którzy postanowili udać się jeszcze trochę na północny-zachód i skierowaliśmy się na polską stronę leśnymi ścieżkami. Mój rower na nowych slickach trochę się ślizgał, zwłaszcza w błocie, ale chyba wiem już gdzie tkwi tajemnica czerpania radości z jazdy przełajówką. :D Wystarczyło trochę mocniej dokręcić i skutkowało to pięknym buksowaniem koła. :) Jednak jak jest zbyt fajnie, to zawsze coś musi się zdarzyć. No i zdarzyło się - poczułem pływanie tyłu. Nawet bez patrzenia wiedziałem, że tylne koło traci ciśnienie. Postanowiłem jednak jechać dalej. Jak się okazało, po pierwszej szybkiej utracie powietrza, dalej dętka jakby się uszczelniła. Tym sposobem pompując oponę co 5km, dojechaliśmy do jeziora Piaski. Po drodze spotkaliśmy także Anię (vonZan), która nie mogła pojechać z nami od samego początku. Nad jeziorem Piaski szybka zmiana opon, w zasadzie praca zespołowa. Ja ściągnąłem oponę i poszedłem do jeziora zlokalizować dziurę, Jarek szukał winowajcy w oponie, Krzysiek rozpakowywał opakowanie z nową dętką. Jak w F1... ;) Zmiana trwała nieco ponad 5 minut, a to dlatego, że część ekipy powoli pojechała przodem. Niestety, pojechali oni nieco na skróty, trasą krótszą o jakieś 15km. My krążyliśmy lasami, raz asfaltowymi drogami, raz żwirowymi a czasem terenowymi drogami przeciwpożarowymi. Na drogę wyjechaliśmy ostatecznie przed Tanowem i tą samą drogą co poprzednio wróciliśmy pod Pomnik Czynu Polaków. Pewnie zastanawiacie się czemu nie ma zdjęć? Aparatu zapomniałem (a grzecznie czekał na stole obok termosu), a bateria w komórce wysiadła mi Rieth, po wykonaniu dwóch zdjęć... :P
Wielkie dzięki Towarzyszom i Towarzyszce podróży za świetną jazdę, dystans, pogaduchy i pomoc w szybkiej zmiany dętki. ;) Do następnego!
TRASA:
BONUS 1: Krótki filmik ze zmiany dętki (autorstwa Jaszka):
BONUS 2: Pozostałe relacje z wyprawy ze zdjęciami:
Relacja Misiacza, </iframe>">Relacja Jaszka.
Pomysł wyprawy wysunął Jarek, a na miejscu zbiórki pod pomnikiem Trzech Orłów stawili się jeszcze m.in.:
Paweł (Sarath), Krzysiek (Monter61), Tomek, Jacek (Jaszek), Piotrek.
Temperatura oscylowała w okolicach 1-2 st.C, więc poczekaliśmy jeszcze chwilę, bo miał jechać z nami jeszcze Paweł (Misiacz), ale stwierdziliśmy, że może czeka na nas koło Głębokiego. I faktycznie, po przejechaniu ścieżkami Parku Kasprowicza i Arkonki mogliśmy się już witać z Pawłem, bo jak się okazało był sporo wcześniej i nie chcąc za mocno zmarznąć, powoli toczył się do przodu. Na Głębokim odebrałem jeszcze telefon od Tomka (maltan), że mocno się spóźni. Postanowiliśmy więc, że powoli będziemy jechali do Hintersee, a on będzie próbował nas złapać. W Pilchowie dołączył do nas jeszcze Krzysiek (Siwobrody) na pięknym, stalowym rowerze marki Raleigh z trzybiegową piastą tylną. Skierowaliśmy się na północ, a poza niską temperaturą przeszkadzał też mocno porywisty wiatr. Ubrałem się odpowiednio, dokuczały mi tylko zmarznięte stopy, bo nie posiadam jeszcze ocieplaczy na espedeki. Tak czy inaczej jechało się super - sam nie wiem kiedy stuknęło 30km. Była to zasługa rozmowy z towarzyszami podróży... ;) W Hintersee zobaczyłem, że dzwonił goniący nas Tomek. Po rozmowie okazało się, że pojechał drogą nad jezioro Piaski, więc raczej by już nas nie złapał. :/
Z Hintersee leśnym duktem dojechaliśmy do celu naszej podróży - niewielkiej niemieckiej osady położonej nad Zalewem Szczecińskim. Na przystani nie zabawiliśmy długo, bo wiał bardzo mocny wiatr z mroźnej północy, więc szybko zrobiło nam się zimno. Mocny wiatr wtłoczył także masę morskiej wody do Zalewu, przez co zalana została część przybrzeżna.
W Rieth pożegnaliśmy się z dwoma Pawłami, którzy postanowili udać się jeszcze trochę na północny-zachód i skierowaliśmy się na polską stronę leśnymi ścieżkami. Mój rower na nowych slickach trochę się ślizgał, zwłaszcza w błocie, ale chyba wiem już gdzie tkwi tajemnica czerpania radości z jazdy przełajówką. :D Wystarczyło trochę mocniej dokręcić i skutkowało to pięknym buksowaniem koła. :) Jednak jak jest zbyt fajnie, to zawsze coś musi się zdarzyć. No i zdarzyło się - poczułem pływanie tyłu. Nawet bez patrzenia wiedziałem, że tylne koło traci ciśnienie. Postanowiłem jednak jechać dalej. Jak się okazało, po pierwszej szybkiej utracie powietrza, dalej dętka jakby się uszczelniła. Tym sposobem pompując oponę co 5km, dojechaliśmy do jeziora Piaski. Po drodze spotkaliśmy także Anię (vonZan), która nie mogła pojechać z nami od samego początku. Nad jeziorem Piaski szybka zmiana opon, w zasadzie praca zespołowa. Ja ściągnąłem oponę i poszedłem do jeziora zlokalizować dziurę, Jarek szukał winowajcy w oponie, Krzysiek rozpakowywał opakowanie z nową dętką. Jak w F1... ;) Zmiana trwała nieco ponad 5 minut, a to dlatego, że część ekipy powoli pojechała przodem. Niestety, pojechali oni nieco na skróty, trasą krótszą o jakieś 15km. My krążyliśmy lasami, raz asfaltowymi drogami, raz żwirowymi a czasem terenowymi drogami przeciwpożarowymi. Na drogę wyjechaliśmy ostatecznie przed Tanowem i tą samą drogą co poprzednio wróciliśmy pod Pomnik Czynu Polaków. Pewnie zastanawiacie się czemu nie ma zdjęć? Aparatu zapomniałem (a grzecznie czekał na stole obok termosu), a bateria w komórce wysiadła mi Rieth, po wykonaniu dwóch zdjęć... :P
Wielkie dzięki Towarzyszom i Towarzyszce podróży za świetną jazdę, dystans, pogaduchy i pomoc w szybkiej zmiany dętki. ;) Do następnego!
TRASA:
BONUS 1: Krótki filmik ze zmiany dętki (autorstwa Jaszka):
BONUS 2: Pozostałe relacje z wyprawy ze zdjęciami:
Relacja Misiacza, </iframe>">Relacja Jaszka.