Szybka trasa, powrót dosyć wcześnie bo jutro Święto Cykliczne. Do Lui średnia 37km/h, bo solidny wiatr w plecy bardzo pomagał, powrót już walka. Po drodze jeszcze do sklepu po banany i batony na jutro.
Do jechałem spokojnie, średnia mniej jak 28. U Lui naoglądałem się Giro (8 etap, Szmyd nawet przez kilka km prowadził!) i wracając pod wiatr podreperowałem średnią... :P A miało być bez szaleństw.
Tym razem najprościej jak się dało. Jutro planowany Berlin, czyli lekko licząc trzy stówy z hakiem, więc bez szaleństw. Po powrocie przygotowania roweru i bagażu do drogi... ;)
Masa Krytyczna z wielką mobilizacją przed Świętem Cyklicznym które mamy w przyszłym miesiącu... ;) Pierwszy raz przyjechała ze mną Lui - bardzo jej się podobało :D Nikt w nią nie wjechał, nie przewróciła się, co przy tak powolnej jeździe nie jest wcale takie proste. Mieliśmy pojechać jeszcze na Głębokie podyskutować o Masie, ale chmury zapowiadały deszcz który ostatecznie nie spadł... ;)
Miało być przez Mescherin do Gryfina i dalej do Lui, ale w Kołbaskowie tablice informacyjne przypomniały mi że most Mescherin-Gryfino jest rozebrany :P Cofnąłem się do ronda Hakena i dalej do Podjuch i przez Puszczę Bukową asflatem... ;) W Starym Czarnowie takie dzieło sztuki nowoczesnej przyuważyłem:
Niech mi ktoś spróbuje wmówić, że pieniądze szczęścia nie dają... :P