Wielkopolska na spontanie
Niedziela, 11 listopada 2012
· Komentarze(4)
Miałem zrobić traskę tylko do Milicza, ale w ostatniej chwili przed wyjściem spojrzałem jeszcze na mapę i zobaczyłem, że bardzo blisko stamtąd do wielkopolski... ;) Stwierdziłem, że jak będę dobrze stał czasowo, to podjadę, mimo, że to prawie 20km w jedną stronę.
Trasa:
/
Wyjazd późno, dopiero o 1030, bo nie mogłem się zwlec z łóżka. Początek trasy tak jak w piątek. Dopiero w Ludgierzowicach zamiast jechać dalej 340-tką odbiłem na północ. Bardzo spokojna droga, przez większą część asfalt fajny, momentami trochę dziurawy. W Lasowicach wjechałem na DK15, ale niedziela i do tego Dzień Niepodległości sprawiły, że ruch był minimalny. Na rozdrożu, zrobiłem sobie pierwszą przerwę na jedzenie. Ruszyłem i minęły mnie 3-4 samochody. Normalnie, z odpowiednim dystansem, ot nic specjalnego. Podjechałem pod spore wzniesienie i zacząłem zjeżdżać, zaczął się las. Wtedy zobaczyłem, że na poboczach po obu stronach stoi sporo samochodów na awaryjkach. Podjechałem bliżej i taka oto scena:
Samochód który minął mnie ze 2 minuty wcześniej. Prosta droga, sucho - dziwne... Kierowca siedział już na czyjejś kurtce na poboczu, trochę zakrwawiona twarz i ręce, ale poza tym chyba ok. Spytałem, czy pomoc wezwana i czy czegoś potrzebują. Nie byłem potrzebny, więc pojechałem dalej. Kilka minut później minął mnie radiowóz po cywilnemu, dwa zastępy straży i karetka. Trzeba uważać.
W Miliczu upewniłem się, że do granic województw na pewno nie jest zbyt daleko. Trasa spokojna, trochę wzniesień. Na początku minąłem tablicę z granicą województw i przejechałem kilka dodatkowych km zanim miejscowi uświadomili mi że pojechałem za daleko :P
Powrót tą samą drogą, w Miliczu skręciłem na wojewódzką 448. Również spokojnie. Poza dwoma etapami bardzo ładny asfalcik. Piękna jesień i świetna pogoda:
Poza tym podjechałem sobie do Polic, bo dawno nie byłem. Babci niestety nie zastałem :P
Od Twardogóry zaczęło się szybko ściemniać. Miałem oba światła, do tego rewelacyjna koszulka na długi rękaw, w kolorze żarówiastej żółci która była świetnie widoczna przy jesiennej szarówce. Niestety szybko okazało się, że w obu lampkach baterie siadają! A sprawdzałem je przed wyjazdem. Dobrze, że mam na rowerze i na sobie masę odblasków umieszczonych dość nisko, więc myślę, że byłem nieźle widoczny.
Od Oleśnicy zupełne ciemności, a do domu prawie 40km. Gdy nic nie jechało, wyłączałem przednią lampkę i oszczędzałem baterie. Prawie nic nie widziałem. Dopiero między Borową a Piecowicami trochę gorszego, dziurawego asfaltu, więc musiałem coś widzieć. Od Kiełczowa było oświetlenie uliczne, więc już bez problemu. Koniec końców wróciłem przed 19. Jeszcze pojechałem DDRką sporo naokoło, żeby wyszło ponad 200. ;)
Trasa:
/
Wyjazd późno, dopiero o 1030, bo nie mogłem się zwlec z łóżka. Początek trasy tak jak w piątek. Dopiero w Ludgierzowicach zamiast jechać dalej 340-tką odbiłem na północ. Bardzo spokojna droga, przez większą część asfalt fajny, momentami trochę dziurawy. W Lasowicach wjechałem na DK15, ale niedziela i do tego Dzień Niepodległości sprawiły, że ruch był minimalny. Na rozdrożu, zrobiłem sobie pierwszą przerwę na jedzenie. Ruszyłem i minęły mnie 3-4 samochody. Normalnie, z odpowiednim dystansem, ot nic specjalnego. Podjechałem pod spore wzniesienie i zacząłem zjeżdżać, zaczął się las. Wtedy zobaczyłem, że na poboczach po obu stronach stoi sporo samochodów na awaryjkach. Podjechałem bliżej i taka oto scena:
Samochód który minął mnie ze 2 minuty wcześniej. Prosta droga, sucho - dziwne... Kierowca siedział już na czyjejś kurtce na poboczu, trochę zakrwawiona twarz i ręce, ale poza tym chyba ok. Spytałem, czy pomoc wezwana i czy czegoś potrzebują. Nie byłem potrzebny, więc pojechałem dalej. Kilka minut później minął mnie radiowóz po cywilnemu, dwa zastępy straży i karetka. Trzeba uważać.
W Miliczu upewniłem się, że do granic województw na pewno nie jest zbyt daleko. Trasa spokojna, trochę wzniesień. Na początku minąłem tablicę z granicą województw i przejechałem kilka dodatkowych km zanim miejscowi uświadomili mi że pojechałem za daleko :P
Powrót tą samą drogą, w Miliczu skręciłem na wojewódzką 448. Również spokojnie. Poza dwoma etapami bardzo ładny asfalcik. Piękna jesień i świetna pogoda:
Poza tym podjechałem sobie do Polic, bo dawno nie byłem. Babci niestety nie zastałem :P
Od Twardogóry zaczęło się szybko ściemniać. Miałem oba światła, do tego rewelacyjna koszulka na długi rękaw, w kolorze żarówiastej żółci która była świetnie widoczna przy jesiennej szarówce. Niestety szybko okazało się, że w obu lampkach baterie siadają! A sprawdzałem je przed wyjazdem. Dobrze, że mam na rowerze i na sobie masę odblasków umieszczonych dość nisko, więc myślę, że byłem nieźle widoczny.
Od Oleśnicy zupełne ciemności, a do domu prawie 40km. Gdy nic nie jechało, wyłączałem przednią lampkę i oszczędzałem baterie. Prawie nic nie widziałem. Dopiero między Borową a Piecowicami trochę gorszego, dziurawego asfaltu, więc musiałem coś widzieć. Od Kiełczowa było oświetlenie uliczne, więc już bez problemu. Koniec końców wróciłem przed 19. Jeszcze pojechałem DDRką sporo naokoło, żeby wyszło ponad 200. ;)